Maseczki w płachcie Unitouch- będzie hit?


Witajcie,
przedstawiam Wam dzisiaj temat typowo pielęgnacyjny. Na tapetę bierzemy maseczki w płachcie z serii Garden od firmy Unitouch.



Na początek może wspomnę jak wygląda u mnie stosowanie maseczek w płachcie. Jakoś nigdy nie uważałam ich za niezbędny punkt w mojej pielęgnacji, ale na szczęście wszystko z wiekiem się zmienia. Zmądrzałam i od czasu do czasu można mnie spotkać jak włóczę się po domu z maseczką na buzi. Aktualnie staram się przynajmniej raz na tydzień jakąś użyć, ale wiem, że są osoby, które uważają, że maseczki w płachcie powinno się stosować codziennie. Myślę, że to dużo zależy od stanu skóry, jeżeli tego potrzebuje to śmiało, a jeżeli nie, to po co?


Także już wiecie, że wcześniej nie byłam maseczkomaniaczką, a teraz podchodzę do nich z dużym zaciekawieniem ale i też wiem czego mam od nich wymagać.




Zatem przechodzimy do maseczek Unitouch z serii Garden, na którą składają się trzy maski: Lekka maska do twarzy z olejkami eterycznymi z Jaśminu, Maska do twarzy z ekstraktem z Kawioru oraz Maska do twarzy z ekstraktem z Orchidei. Nie miałam okazji do tej pory przetestować tych maseczek, więc będziecie mieć moje świeże odczucia.




Wielką zaletą maseczek jest naturalne pochodzenie składników użytych do produkcji oraz brak chemicznych środków konserwujących. Z opisów maseczek wyczytałam, że wspólnym składnikiem dla wszystkich jest woda oceaniczna, która ma wzmacniać działanie substancji aktywnych oraz stymulować skórę.




Na pierwszy ogień poszła Maska do twarzy z ekstraktem z Orchidei, w której skład wchodzą ekstrakty z orchidei oraz baobabu. Te dwa składniki w połączeniu ze wspomnianą wcześniej wodą oceaniczną mają za zadanie nawilżyć, rozświetlić, zregenerować skórę, a także ujędrnić i uelastycznić.


Pierwsze wrażenie po otwarciu opakowania: jest dużo esencji. Maseczka jest bardzo mocno nasączona, ale nie ocieka. Esencja jest dość gęsta więc przy nakładaniu nie cieknie nam po rękach aż po łokcie. Kolejnym zaskoczeniem dla mnie (i pewnie tylko dla mnie) były wycięcia na uszy, dzięki którym możemy zaczepić płachtę na uszach i dokładnie rozłożyć ją na twarzy. Wszystko pięknie przylega, wszelkie bąble powietrza i nierówności idealnie się wyrównują, co może być też spowodowane przez lekko wypukły kształt samej płachty (formuła 3D). Nie jest typowo płaska, tylko trochę spiczasta w miejscu na nos i brodę.  Jak już wspomniałam esencji jest sporo, więc po wyjęciu płachty w opakowaniu zostało jej jeszcze trochę, akurat wystarczyło mi na wtarcie w szyję i dołożenie na twarz. Resztkę wsmarowałam w dłonie.


Maseczka ma pozostać na naszej buzi 15-20 minut, obawiałam się, że mimo mocnego nasączenia maseczka wyschnie szybciej niż te zalecane 20 minut, ale nic takiego nie miało miejsca. Co lepsze, maseczka przy zdejmowaniu była jeszcze dość mokra i dużo esencji pozostało do wmasowania w skórę.


Efekt: skóra niesamowicie miękka, sprężysta i nawilżona. Bardzo przyjemnie się dotyka po policzkach. Miałam trochę suchych skórek na nosie, a teraz wszystko znikło. Zauważyłam też zmniejszenie porów, a na drugi dzień oprócz utrzymującej się cudownej miękkości, że podgoiły mi się wszelkie zmiany i stany zapalne. Nie wiem czy to zasługa samej maseczki czy całej pielęgnacji, ale makijaż na drugi dzień również trzymał się bardzo dobrze i świetnie, naturalnie wyglądał.




Kolejną testowaną maseczką była Lekka maska do twarzy z olejkami eterycznymi z Jaśminu, zawierająca oczywiście olejki eteryczne z jaśminu oraz ekstrakty ze świetlika i wodę oceaniczną. Maseczka ma działanie rozjaśniające, kojące, rozluźniające i nawilżające.


Pierwsze wrażenie po wyjęciu z opakowania, to tak jak w przypadku poprzedniej maseczki, że jest bardzo mocno nasączona. W przypadku tej maski esencja jest dość rzadka i niestety rozlało mi się trochę podczas wyciągania płachty z opakowania. Nałożenie maski na twarz jest całkiem proste i szybkie dzięki temu, mimo rzadkiej esencji nie ciekło po rękach, większość esencji pięknie trzyma się płachty. Dzięki sztywnej membranie maseczka łatwo przylega do twarzy i nie skleja się. W opakowaniu zostało mi tylko trochę esencji, ale spokojnie wystarczyło na wysmarowanie szyi.


Maskę trzymamy 15-25 minut, ściągając zauważyłam, że płachta jest jeszcze dość mokra. Twarz należy opłukać wodą i można przejść do dalszej pielęgnacji.


Po użyciu oprócz wygładzenia skóry oraz jej niesamowitej miękkości zauważyłam zmniejszenie się stanów zapalnych (niestety borykam się z jednym bardzo uporczywym nieprzyjacielem) i wydaje mi się że zmniejszyły mi się pory. Na pewno widać, że skóra ma zdrowy kolor i naturalny blask, nie jest zmęczona i szarawa. Niestety na drugi dzień miękkość nie utrzymuje się :( ale mąż zauważył, że skóra ma zdrowszy kolor.




Ostatnią maseczką, którą testowałam była Maska do twarzy z ekstraktem z Kawioru, maseczka oprócz ekstraktów z kawioru zawiera jony nano platyny, ekstrakt z hibiskusa oraz kwas hialuronowy i wodę oceaniczną. Zadaniem maseczki jest ujędrnienie i nawilżenie, ma także działanie stymulujące oraz naprawcze na skórę.


Pierwsze wrażenie po otwarciu opakowania: sporo esencji, ale strasznie rzadkiej. Po wyjęciu płachty i rozłożeniu jej na buzi w opakowaniu zostaje nam jej sporo do wsmarowania w szyję i dekolt, no i oczywiście na dołożenie na twarz. Sporo też wetrzemy w ręce aż po łokcie, bo niestety pocieknie obficie przy nakładaniu. Sama płachta przylega bardzo dobrze i dobrze się nakłada dzięki sztywnej membranie.


Maseczkę trzymamy na buzi 15-25 minut i po tym czasie wsmarowujemy jej pozostałość w skórę. 

Efekt, to na pewno miękka, delikatna skóra. Zauważyłam, że ładnie się wyciszyły wszelkie stany zapalne, odnoszę też wrażenie, że oczyściły i zmniejszyły mi się pory. Wydaje mi się też, że przyspieszyło się gojenie ranek (po krostach). Niestety nie zauważyłam aby na drugi dzień utrzymała się miękkość skóry, na pewno była bardziej świetlista i zdrowa. 



Najlepszą maseczką dla mnie okazała się maska z wyciągiem z orchidei. Najdłużej utrzymywały się jej efekty, oraz najprzyjemniej mi się ją aplikowało dzięki konsystencji i nietypowemu kształtowi. Pozostałe dwie nie są złe, też jestem bardzo pozytywnie zaskoczona stanem buzi po ich stosowaniu. Ale wydaje mi się, że orchidea daje mi to nawilżenie, którego moja skóra potrzebuje. 



Wszystkie maseczki spełniły swoje zadanie, skóra jest nawilżona, odżywiona i niesamowicie miękka. Zauważyłam, że nawet kilka dni po aplikacji maseczek bardzo dobrze utrzymywał się, a przede wszystkim pięknie wyglądał makijaż. Na pewno zaprzyjaźnię się z nimi na dłużej, bo składniki w nich zawarte robią dobrą robotę :)

Maseczki są dostępne w Sephorze (o tutaj). Serdecznie polecam Wam przekonanie się na własnej skórze, co dobrego potrafią zdziałać te maski!



Jeżeli ich używacie bądź używałyście, to koniecznie podzielcie się swoimi wrażeniami w komentarzach!  

Pozdrawiam ciepło, m.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz