Projekt denko #3


Witajcie,
dzisiejszy wpis będzie dość obszerny, bo dużo produktów wykończyłam w ostatnim czasie, a także dorzucam nową kategorię denka, i od niej zaczniemy.
Zatem zapraszam!



PAZNOKCIE
Baza proteinowa  6w1 od NeoNail, to moja ulubiona baza pod manicure hybrydowy. Wytrzymała, pięknie wygląda solo na paznokciach, łatwo i szybko można nią nadbudować lub przedłużyć paznokcie. Manicure na prawdę wytrzymuje długo i nic nie odpryskuje, dodatkowo baza ma w sobie składniki, które wzmocnią naszą płytkę. Dla mnie nr 1 :)

W tej kategorii wspomnę też o mydle kuchennym do rąk od Yope. Rewelacyjnie nawilża dłonie, ale co ważniejsze, to usuwa wszystkie niemiłe zapachy z dłoni jak np. po intensywnych warzywach takich jak czosnek czy cebula, czy zapach ryby. Mydło jest w 98% wyprodukowane ze składników pochodzenia naturalnego oraz o niskim stopniu przetworzenia.



WŁOSY
Od pewnego czasu zaczęłam trochę bardziej przyglądać się temu, co ląduje na mojej głowie. Staram się wybierać delikatniejsze szampony i odżywki z naturalnym składem. Moje włosy to lubią i wyglądają o wiele lepiej. A teraz zdenkowane produkty!

Schwarzkopf Color Freeze Szampon Micelarny, poleciła mi fryzjerka. Szampon nie zawiera siarczanów SLS/ SLES. Faktycznie jest delikatny dla skóry głowy, ładnie się pieni i zostawia włosy czyste i świeże. Jest bardzo wydajny, ładnie pachnie.

Anwen delikatny Szampon w piance Pomarańcza i Bergamotka, to niestety dla mnie niewypał. Nie wiem ile musiałabym napsikać pompek tego szamponu, aby poczuć, że myję włosy. Bardzo słabo się pieni, miałam wrażenie, że myję się samą wodą. Pachnie bardzo ładnie, ale nie czułam się czysta po stosowaniu tego produktu. Może po prostu forma pianki mi nie pasuje, a jakby szampon był bardziej kremowy, to byśmy się polubili.



Anwen odżywki do włosów o średniej porowatości Proteinowa Magnolia i Nawilżający Bez. Opiszę obie na raz, bo wnioski są takie same. Obie odżywki są bardzo przyjemne w użytkowaniu, ładnie się nakładają na włosy, pięknie pachną i najważniejsze widać, że coś robią. Moje włosy bardzo się z nimi polubiły. Produkty są wydajne, a jeszcze jak używa się na zmianę wszystkich trzech odżywek (proteinowa, emolientowa i nawilżająca), to na prawdę na długo starczają.

Harmonia Maska nawilżająca winogrono i aloes. Niestety u mnie na włosach maska nie robiła nic, więc wykorzystałam ją do emulgowania oleju po olejowaniu włosów, i do tego sprawdziła się bardzo dobrze. Zapach średnio przyjemny, ale do przeżycia.



I teraz produkt, który raczej nie jest typowym kosmetykiem do włosów: BeEco Serum do twarzy Sen o pięknie. Niestety serum zapychało mnie tak masakrycznie, że nie było mowy o zużyciu go do twarzy. Ponieważ jest to serum głównie olejowe poszło do olejowania włosów i tu było świetne. Bardzo ładnie działało na moje włosy, mniej się plątały i były mięciutkie i bardzo przyjemne w dotyku. Muszę chyba wypróbować na moich włosach olej z pestek malin, bo podejrzewam, że to jego zasługa.

PIELĘGNACJA
Na pierwszy ogień w tej kategorii idą dwa płyny micelarne, które u mnie są drugim krokiem w zmywaniu makijażu.



Najprzyjemniej używa mi się Nivea MicellAir, dla nie nie ma sobie równych. Szybko i dokładnie zmywa resztki makijażu, dobrze radzi sobie z tuszami i kreskami (nie ma znaczenia czy kreska zrobiona kredką czy eyelinerem). Ma trochę problem z domyciem kleju do rzęs, ale i tak jest dla mnie najlepszy.  Bardzo wydajny, fajnie, że nie leje się z butelki wielki strumień.

Drugi płyn, który niestety dla mnie okazał się mało fajnym, to Garnier Płyn micelarny z wodą różaną. Ogółem, może i nie jest jakiś bardzo zły, ale miałam wrażenie, że zostawia bardzo dużo niedomytych produktów kolorowych, słabo sobie radzi z tuszami, nie wspominam nawet o kleju do rzęs. Pachnie ładnie, mało wydajny, z butelki leje się Niagara, tak, że wacik jest przemoczony i cieknie po rękach. Dla mnie to było ostatnie opakowanie tego płynu, a szkoda bo jest fajny cenowo.

Następny w kolejce zdenkowanych kosmetyków jest peeling Ziaja z serii Liście manuka. Bardzo lubię kiedy peeling mocniej ściera i zostawia skórę gładką i przyjemnie oczyszczoną. To moje kolejne opakowanie i na pewno nie ostatnie. Peeling jest dobry jakościowo i fajny cenowo, a do tego bez problemu można go znaleźć w drogeriach.

O piance oczyszczającej od Nature Queen możecie poczytać więcej tutaj. Jestem z niej bardzo zadowolona i już mam kolejne opakowanie. Wydajna, pięknie czyści z resztek makijażu, odświeża. No dla mnie bomba.



Ampułka hialuronowa Cliv to mój absolutny ulubieniec tego denka. Idealnie nawilża, to jak twarz wygląda już po tygodniu stosowania, to jest totalna petarda. Ważne jest aby pamiętać, że po zastosowaniu ampułki trzeba koniecznie nałożyć krem. Cena jest trochę spora, ale na prawdę jakość tego kosmetyku jest rewelacyjna.

Maseczki w płachcie od Cliv również opiszę za jednym zamachem. Bogate w składniki, dużo esencji, która fajnie się wchłania. Maseczki zostawiają buzię ładnie nawilżoną i przyjemną w dotyku. Fajne maski, miło się ich używało i z chęcią do nich wrócę. Recenzje produktów Cliv możecie znaleźć w tym poście.

Maska w płachcie Mediheal Capsule100 uszczelniająca maska dwuetapowa z ceramidami. Bardzo fajna maska. Niesamowicie pięknie nawilża, odniosłam wrażenie, że moja skóra wsiąknęła esencje jak gąbka. Samej esencji jest sporo i super sprawą jest dodatkowa kapsułka z esencją, którą używamy następnego dnia jako serum. Dla mnie bardzo fajny produkt i przede wszystkim działa.

Krem do twarzy Cetaphil Daily Advance pojawia się u mnie co jakiś czas. Fajny, lekki krem, bardzo dobrze sprawdza się pod makijażem, fajnie nawilża. Lubię go, ale szukam swojego ideału.

Krem nawilżająco- wygładzający od Koi, to niestety niewypał dla mnie. Odniosłam wrażenie, że krem jest za ciężki, może to bogactwo składników... sama nie wiem. Raczej do niego nie wrócę, ale może kiedyś potestuję jakieś inne produkty marki. Plusem jest szklane opakowanie, które możemy wymienić na rabat.



Bielenda Botanical Clays z różową glinką, to mój ostatni ulubieniec. Fajnie współpracował z ampułką Cliv, ładnie nawilża i zostawiał buzię miłą w dotyku i rozświetloną. Tani, a dobry produkt. Pięknie pachnie i nie zapycha. Fajny pod makijaż. Więcej przeczytasz o nim tutaj.

Silnie natłuszczająca maść Hud Salva od Swederm to kolejny ulubieniec. Idealna do suchych, pękających pięt. Również bardzo dobrze sobie radzi na dłoniach, chociaż dla mnie jest za tłusta, więc głównie ląduje na stopach, bo robi tam dobrą robotę. Dla mnie maść jest bezzapachowa, z lekkim perłowym zabarwieniem. Dobry produkt głównie na zimniejsze miesiące.



Peeling cukrowy Nacomi do twarzy i ust o zapachu czekolady, to bardzo ciekawy produkt. Do twarzy jest dość mocny, ale od czasu do czasu lubię takie mocne starcie. Pachnie obłędnie czekoladą, albo raczej kremem orzechowo-czekoladowym. Zostawia buzię miękką i oczyszczoną, a do tego delikatnie nawilżoną dzięki masłu kakaowemu i olejkowi z awokado. Cena regularna trochę wysoka, ale na promocji jest całkiem spoko.

Kolejny produkt od Nacomi to peeling myjący o zapachu kokosa z bananem. Bardzo fajny, mocno ścierający, pięknie pachnie, fajna konsystencja piankowego musu (?), skóra pozostaje nawilżona, czysta i pięknie pachnąca.

Olejek Bio Oil kupiłam już dawno z myślą o zwalczaniu moich rozstępów pociążowych (nie mam ich dużo i nie są bardzo widoczne, ale są). Niestety, ale formuła olejowa chyba nie jest dla mnie. Denerwuje mnie lepkość, i to, że wszystko jest nieprzyjemnie tłuste i mam takie wrażenie "fe". Nie dałam rady go długo używać więc nie wiem czy działa. U mnie znalazł zastosowanie jako rozpuszczalnik do wosku po depilacji. W tej roli się sprawdził, ładnie usuwa wosk, a do tego trochę łagodził podrażnienia (długo nie miał okazji na mnie być, bo po depilacji muszę się szybko wykąpać). Także nie mogę go ani polecić ani odradzić.

Dajcie znać czy znacie te kosmetyki i jak się sprawdziły u Was! A może macie odczucia podobne do moich?

Pozdrawiam, m. 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz